Nowy Rok przywołuje sporo myśli na temat czasu. Podążając za tą inspiracją, dzisiejszy wpis dotyczyć będzie liczenia terminów w prawie cywilnym.
Może się wydawać, że nic w tym trudnego (każdy ma kalendarz). A jednak zagadnieniu temu poświęcono aż 6 przepisów w Kodeksie cywilnym. Konieczność wprowadzenia precyzyjnych regulacji jest niezbędna, aby rozwiać wątpliwości w tej doniosłej kwestii. Czasem przecież jeden dzień może decydować o tym, czy roszczenie przedawniło się, czy wierzyciel może już domagać się zapłaty od drugiej strony lub czy apelacja od niekorzystnego dla nas wyroku została złożona w terminie.
Zasadą jest, że termin oznaczony w dniach (np. sformułowanie w umowie „może odstąpić od umowy w terminie 14 dni”), kończy się z upływem ostatniego dnia. Warto dodać, że w przypadku, gdy początkiem terminu oznaczonego w dniach jest pewne zdarzenie (np. sformułowanie „14 dni od otrzymania zawiadomienia o zbyciu nieruchomości”), wówczas nie uwzględnia się przy obliczeniach dnia, w którym to zdarzenie miało miejsce.
W przypadku terminu oznaczonego w tygodniach, miesiącach lub latach – kończy się on z upływem dnia, który nazwą lub datą odpowiada początkowemu dniowi terminu (np. termin tygodniowy, który rozpoczyna się w poniedziałek – kończy się z upływem kolejnego poniedziałku, termin roczny liczony od 1.1.2016 r. upływa z końcem 1.1.2017 r.). Gdyby takiego dnia w ostatnim miesiącu nie było, wówczas kończy się on z upływem ostatniego dnia tego miesiąca (np. termin miesięczny liczony od 31 stycznia – upłynie z końcem 28 lub 29 lutego). Jeżeli określono termin półmiesięczny, wówczas traktuje się to postanowienie jako wyznaczenie terminu 15 dni (przy obliczeniach stosuje się więc zasady opisane w poprzednim akapicie).
Warto pamiętać, że do liczenia terminu – w szczególności, gdy określony jest on w dniach – bierzemy pod uwagę nie tylko dni robocze. A zatem 7 dni liczonych od wtorku, obejmuje także sobotę czy niedzielę. Nie można więc „odjąć sobie” tych dwóch dni i doliczyć ich na końcu, przedłużając tym samym termin.
Nieco inaczej wygląda sytuacja, gdy ostatni dzień terminu przypada na dzień ustawowo wolny od pracy (niedziela lub święto wskazane w ustawie) lub – co stanowi zmianę od 1 stycznia 2017 r.1 – w sobotę. W takim przypadku termin upływa następnego dnia, który nie jest dniem ustawowo wolnym ani sobotą. Prosty przykład: termin dostarczenia obrazu zgodnie z umową wypada w sobotę, a zatem z uwagi na omówioną wyżej zasadę, ostatni dzień terminu przesunie się na poniedziałek (jeżeli nie będzie on akurat dniem ustawowo wolnym od pracy – np. Poniedziałkiem Wielkanocnym). Wykonawca oddając obraz w poniedziałek, zachowa więc umówiony termin.
adw. Artur Piwowarczyk
Podstawa prawna: art. 110-115 k.c.
—
1 ustawa z dnia 16 grudnia 2016 r. (Dz. U. poz. 2255). Można dodać w tym miejscu, że w tematyce terminów, ustawa wprowadza jeszcze jedną ważną zmianę – wydłużeniu do 21 dni ulega między innymi termin wniesienia odwołania do sądu pracy od wypowiedzenia umowy o pracę.
1 myśl w temacie “O biegnących terminach”